Przedstawiamy Wam naszego kolejnego podopiecznego o imieniu Subaru. Przyjechał do nas z okolic Bydgoszczy i został nam przekazany na podstawie zrzeczenia. Subaru to młody chłopak, który w swoim 1,5 rocznym życiu już sporo przeszedł i miał niestety bardzo dużego pecha. Ponad miesiąc temu został kupiony przez poprzedniego właściciela, a decyzja o jego zakupie kierowana była ogólnym złym stanem zdrowia i bardzo złym wyglądem psa. Usłyszeliśmy, że właściciel chciał uratować najgorzej wyglądającego psa. Kiedy w nowym domu, po wizycie u lekarza, okazało się że Subaru boryka się z problemami skórnymi i że trzeba wykonać mu badania i podjąć leczenie pies przestał być potrzebny. Wylądował na zewnątrz, przywiązany na sznurku na działce oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od domu, bo jak usłyszeliśmy śmierdział. Dalsze leczenie nie wchodziło w grę, bo ludzie chcieli „pomóc” biednemu psu kupując go ze złych warunków, a nie wydawać pieniądze na jego leczenie. Zdecydowaliśmy się więc zabrać go zabrać do sobie. Tu nasuwa nam się dygresja, że jeśli z pełną świadomością decydujesz się na zabranie pod swój dach psa, który źle wygląda i masz plan go uratować, musisz liczyć się z tym, że nie da się go ocalić miłością i zrywem serca, bo jeśli pies na wstępie wygląda na chorego musisz liczyć się z tym, że początek waszej znajomości będzie po prostu kosztowny. Subaru przyjechał do nas zupełnie zdezorientowany i rozjechany psychicznie, czemu się nie dziwimy, bo w ciągu miesiąca był przerzucany z miejsca na miejsce i zamiast złapać jakąś stabilność ciągle coś się wokół niego zmieniało. Trafił w zasadzie z deszczu pod rynnę, bo z pseudo na sznurek. Kolejna zmiana miejsca i bardzo długa podróż do hoteliku była dla niego kolejny wielkim stresem. Bardzo się boi, powarkuje i próbuje odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jego skóra nie wygląda najlepiej, miejscami ma wyłysienia i ślady po wylizywaniu i wygryzaniu sierści. Wokół szyi odbarwienia i otarcia od sznurka na którym był uwiązany, a na ogonie duże wyłysienie. Nie ma w nim cienia agresji, daje się dotknąć, ale panicznie boi się robienia czegoś przy szyi, więc założenie obroży póki co jest trudne. Do innych psów jest przyjazny i rozluźnia się w ich towarzystwie.
Czekają go oczywiście szczegółowe badania, a póki co potrzebuje świętego spokoju i stabilności, żeby dojść do siebie. Chcemy ogromnie podziękować człowiekom Sensiego i Kuki, którzy bez wahania zaoferowali pomoc w przewiezieniu Subaru do naszego hoteliku pod Krakowem i pokonali łącznie prawie tysiąc kilometrów żeby bezpiecznie dowieźć go do celu. Jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni kochani!
O Subaru oczywiście jeszcze napiszemy. Póki co przywitajcie go w rodzinie AwP.